Nareszcie mam nad kominkiem coś, co mi się podoba.
Zachwycające zdjęcie Sally Mann (z weekendowego Guardiana) i bożonarodzeniowy wieniec z M&S (przeceniony). Razem wcale nie wyglądają jak zdjęcie z gazety włożone przeceniony wieniec.
Wziąć sukienkę (może być prezentem od Cioci Kasi) - w pięknym kolorze i z nieakceptowalnymi kieszeniami (różowe serduszka) . Nieakceptowalne kieszonki wypruć, na ich miejsce przyszyć coś pięknego. Wystroić dziecko, zabrać je na spacer i zbierać zasłużone komplementy na temat jego wyglądu.
Skład (m.in.) - mocno już poszatkowany katalog Johna Lewisa (chmurki) i równie intensywnie eksploatowane opakowanie po herbacie Clipper (uwielbiam ich pudełka).